Bałtyk umiera?


Fot. wilnoteka.lt
Według badań Szwedzkiego Instytutu Meteorologiczno-Hydrologicznego (SMHI) sytuacja na Morzu Bałtyckim jest najgorsza od 60. lat. Zawartość martwych stref na dnie Bałtyku wzrosła z 5 do 15 procent, a obszarów niedotlenionych z 22 do 28 proc.
Martwa strefa to obszar skażony do tego stopnia, że nie może w nim przetrwać życie. Martwa strefa powstaje na skutek napływu nawozów, ścieków i odpadów przemysłowych. Napływ zanieczyszczeń stymuluje nadmierny rozwój alg i innych roślin morskich, które pochłaniają tlen rozpuszczony w wodzie. Brak tlenu zabija zależne od niego morskie stworzenia. 

Największa martwa strefa na świecie znajduje się w Morzu Bałtyckim, oddziela wody Polski, Litwy, Łotwy i Estonii od wód krajów skandynawskich - podaje CNN.
 
Brak tlenu przyczynia się do spadku liczebności organizmów żywych w morzu, a w związku z tym do upadku rybołówstwa.

Państwa leżące wokół Bałtyku, w tym Litwa, które podpisały Konwencję helsińską HELCOM, zdecydowały w 2007 r. o podjęciu działań mających do 2021 r. poprawić stan środowiska Morza Bałtyckiego. W październiku 2013 r. w Kopenhadze ministrowie środowiska mają uzgodnić plan ratunkowy dla Bałtyku.

Na podstawie: PAP, wiadomosci.gazeta.pl