30. rocznica odsłonięcia wileńskiego pomnika Adama Mickiewicza


Wileński Adam na tle kościoła Bernardyńskiego, spoglądający w kierunku swego mieszkania (ob. muzeum), fot. tygodnik.lt
"Tygodnik Wileńszczyzny", 10-16 kwietnia 2014 nr 15 (wydanie internetowe nr 708)
Dzień był dość chłodny i wietrzny. W Wilnie półgłosem mówiono, że ma być nad Wilenką odsłonięty pomnik Adama Mickiewicza. Roboty tam trwały od pewnego czasu. Na placyku zaprojektowanym przez architekta Vytautasa Čekanauskasa znajdowały się fundamenty pod przyszły monument. Zbudowano też ponad 50-centymetrowy cokół z wyrytym napisem: ADOMAS MICKEVIČIUS.
18 kwietnia 1984 roku na cokole stała już postać Poety, przykryta tkaniną. W drugiej połowie dnia zaczęli się gromadzić ludzie. Przypuszczalnie połowę stanowili miłośnicy twórczości Wieszcza, resztę – towarzysze z siedziby przy Placu Łukiskim, noszącym wówczas jeszcze imię wodza rewolucji październikowej. W Wilnie coraz głośniej było o polskiej „Solidarności”. Spodziewano się widocznie jakichś demonstracji patriotycznych, a panowała niesamowita cisza. 

Twórca pomnika – znakomity rzeźbiarz Gediminas Jokubonis najwyraźniej nie wiedział, co począć. Ten, którego dłonie, jak powiedział w swym wierszu Leopold Staff, „w głazie młodzieńca wykuły”, bezradnie spoglądał na zgromadzonych. Wtem z ich grona wystąpiła Łucja Brzozowska-Józefowicz, kierowniczka działu szkół i młodzieży „Czerwonego Sztandaru” (dziś – „Kurier Wileński”), która przyszła na „uroczystość” z mężem i córkami. Wręczyła Jokubonisowi róże, a on dziękując powiedział: „Te kwiaty należą się Adamowi” i położył je u stóp Mickiewicza. To był moment jakby przełomowy. Ludzie ruszyli ku pomnikowi. Ktoś ściągnął tkaninę. Wszystkim ukazała się postać Poety – młodzieńca, pełnego nadziei, rozkochanego w Litwie, opiewającego jej piękno. Wilnianie składali skromne wiązanki przy pomniku, dziękowali jego twórcom. Powtarzali: „Mamy Mickiewicza! Nareszcie…”

Panowie z KGB najwyraźniej musieli poczuć się zawiedzeni. Żadnych ekscesów nie doczekali. Mieli najpewniej pełne ręce roboty już niezadługo. W roku 1987 „przy Mickiewiczu” odbył się pierwszy wiec wileńskich opozycjonistów, który dał początek ruchowi niepodległościowemu. Potem odbyły się kolejne wiece. Stało się też tradycją rozpoczynanie różnych przedsięwzięć mickiewiczowskich przy jego pomniku. Wkrótce spotkają się przy nim uczestnicy międzynarodowych spotkań poetyckich „Maj nad Wilią”.

Po odsłonięciu pomnika państwo Jokubonisowie zaprosili grono osób zaprzyjaźnionych do pobliskiego Instytutu Sztuk Pięknych na lampkę wina. Do sali, gdzie przed laty niepodzielnie królował dziekan Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, Ferdynand Ruszczyc. I gdzie odbywały się zażarte dyskusje na temat upamiętnienia pomnikowego Adama Mickiewicza w Wilnie.

Batalia o płaskorzeźby i nazwisko

Wróćmy do początków. W roku 1978 Gediminas Jokubonis opracował pierwsze szkice pomnika. Nie jest tajemnicą, że we władzach republiki miał życzliwych sobie i bardzo nielicznych światłych ludzi. Powstała więc uchwała o wystawieniu w Wilnie pomnika Adama Mickiewicza. Rzeźbiarz z mety przystąpił do opracowania modelu gipsowego. Jesienią 1981 roku pojechał na Ukrainę, do kamieniołomu w rejonie sarneńskim. Wybrał szarobrązową 40-tonową bryłę granitową. Przetransportowana została do wileńskiego kombinatu „Daile”. Mistrz kamieniarski Jonas Valeśka rozpoczął pracochłonne wyciosywanie. Z 40-tonowego głazu powstała blisko 15-tonowa postać Poety, o wysokości (bez postumentu) 4,5 m.

W założeniu autorów projektu, u stóp Mickiewicza miało się znaleźć sześć płaskorzeźb z niezrealizowanego do końca przedwojennego pomnika dłuta Henryka Kuny. Przedstawiały sceny z „Dziadów” i zawierały treści religijne. Tego wystarczyło decydentom, aby zabronić przeniesienia granitowych płyt z placyku przy ISP, gdzie leżały już od ponad pół wieku.

Jokubonis jednak stale zabiegał o umieszczenie płaskorzeźb przy pomniku Adama Mickiewicza. Stało się to dopiero dziesięć lat później. Dzieła dwóch rzeźbiarzy odtąd tworzą jedną całość. Daleki od wszelkiego rodzaju „izmów” próbował też uzyskać pozwolenie władz na wykucie na postumencie po polsku: ADAM MICKIEWICZ. Niestety, nie doczekał. Zmarł w 2006 r.

Typowo wileńska historia

Wiele napisano o różnych ideach, pomysłach, planach, dotyczących wystawienia pomnika Adamowi Mickiewiczowi w Wilnie. Pod zaborem rosyjskim poszło stosunkowo bezboleśnie: powstał zgodny komitet, w nocy, w tajemnicy umieszczono popiersie Wieszcza w kościele św. Jana.


Tuż po odsłonięciu pomnika (w berecie - Gediminas Jokubonis), fot. tygodnik.lt

W latach międzywojennych, jak pisał Stanisław Pigoń: „Zjawia się myśl lub projekt, witają go głosy recenzentów więcej lub mniej fachowych, w dyskusje mieszają się przygodni sędziowie, domorośli znawcy, nawet uboczni, skromni obserwatorzy; rozprawa nabiera żywości, żaru, wreszcie kończy się generalną bitką: artysta, recenzenci, dyletanci skaczą sobie nawzajem do oczu…”

Wypada dodać, że do realizacji pomnikowego upamiętnienia Wieszcza w Wilnie zaangażowani byli artyści tej miary, co Xawery Dunikowski, Zbigniew Pronaszko (makieta jego dzieła stanęła na prawym brzegu Wilii i wywołała burzliwe dyskusje), Antoni Madeyski i in. Powiodło się Henrykowi Kunie. Pomnik przez niego zaprojektowany miał stanąć w okolicach obecnego placu V. Kudirki, a wtedy noszącego imię Elizy Orzeszkowej. Kłótliwość wilnian opóźniała realizację dzieła. A potem wybuchła wojna. Na szczęście przed kataklizmem zdążyły dotrzeć do Wilna wykute w granicie płaskorzeźby i płyta z maską Światowida, która dziś stoi oparta o mur kościoła Bernardyńskiego.

Wieszcz w przepięknym otoczeniu

Są w różnych miastach i miejscowościach pomniki Adama Mickiewicza. Monumentalne i kameralne. Paryż, Warszawa, Lwów, Kraków… Śmiemy jednak twierdzić, że żaden z nich nie jest usytuowany w tak uroczym miejscu, jak wileński. Obok Wilenki, która w tym miejscu tworzy delikatne zakole, w tle dwie przepiękne świątynie: koronkowa Święta Anna i odmienny w swym charakterze średniowiecznym kościół św. Franciszka i Bernarda, zwany przez wilnian po prostu – Bernardyński. Po przeciwległej stronie ulicy, dawniej św. Anny, a dziś – Maironisa, stoi renesansowy monumentalny św. Michał. Biel jego ścian jakby przeciwstawia się gotyckiej czerwieni św. Anny i Bernardynów. Turystów nigdy nie brak w tym uroczym kościelno-mickiewiczowskim zakątku. Jak ręką podać: malownicze, kręte uliczki, prowadzące w kierunku najważniejszego szlaku turystycznego: Zamkowa-Wielka-Ostrobramska.

Komentarze

#1 Chce się Czekanowski nazywać

Chce się Czekanowski nazywać Čekanauskas, to proszę bardzo (hańba zdrajcom!), ale od nazwiska Mickiewicza - wara!

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.