1 marca – Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych


fot. ipn.gv.pl
Po raz dziesiąty w niedzielę obchodzony będzie Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. W całej Polsce odbędą się oficjalne uroczystości. Jednym z wydarzeń będzie bieg Tropem Wilczym, organizowany również za granicą, w tym w Wilnie. Wydarzenie, które jest inicjatywą społeczną, powstałą z potrzeby upamiętnienia polskich bohaterów powojennego podziemia niepodległościowego, objął patronatem prezydent Andrzej Duda.


Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”, który obchodzony jest 1 marca, ustanowił Sejm w 2011 r. Inicjatorem święta był prezydent Lech Kaczyński, a w przywracaniu pamięci o żołnierzach podziemia antykomunistycznego ważną rolę odegrał także prezes IPN w latach 2005-2010 Janusz Kurtyka, który zwracał uwagę, że tematyka ta jest słabo obecna w społecznej świadomości Polaków lub też jest zafałszowana w wyniku polityki historycznej władz PRL.

Sama nazwa „żołnierze wyklęci” powstała w 1993 r., gdy Liga Republikańska, organizacja antykomunistyczna działająca w latach 1993-2001, przygotowywała wystawę na Uniwersytecie Warszawskim poświęconą podziemiu antykomunistycznemu. Szukano wówczas wspólnej nazwy dla oddziałów, które po zajęciu Polski przez Armię Czerwoną podjęły walkę z komunizmem. Termin „żołnierze wyklęci” upowszechnił Jerzy Ślaski, który w 1996 r. wydał książkę o takim właśnie tytule.

„Czy potrafimy dziś określić, ilu żołnierzy wyklętych, współpracowników, uczestników opozycji antykomunistycznego oporu zginęło w latach 1944-1956? Precyzyjnie – nie. Możemy mówić o około 20 tysiącach, może być 30 (tysięcy), bo na pewno nie mniej. 20 tysięcy zostało zabitych w walce, zamordowanych w kazamatach Urzędów Bezpieczeństwa, zakatowanych i potem prawie zawsze ich zwłoki ukrywano” – powiedział wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej prof. Krzysztof Szwagrzyk.

„Może się rodzić pytanie: po co? Jeżeli ich zabito, to przecież nie byli groźni. (Ale) byli – dla władzy ludowej byli. Bo komuniści mieli świadomość tego, że są ciałem słabym, obcym, który w warunkach polskich – bez poparcia sowieckich bagnetów – nie przetrwałby kwartału” – dodał.

Wiceprezes IPN przypomniał, że od pewnego czasu polskie państwo – poprzez działalność Instytutu Pamięci Narodowej, w tym poprzez Biuro Poszukiwań i Identyfikacji – realizuje bardzo ważny obowiązek odszukiwania tajnych miejsc pochówku ofiar m.in. zbrodni komunistycznych.

„To ile w takim razie możemy dziś powiedzieć, że odnaleźliśmy tych grobów i ilu zidentyfikowaliśmy? Kilkuset. To oznacza, że jesteśmy na początku długiej drogi. Nie wydaje mi się, żeby nasze pokolenie mogło ten obowiązek wypełnić. Bo ci, którzy mordowali byli nie tylko doskonałymi mordercami, ale też w tym swoim fachu potrafili doskonale maskować swoje zbrodnie (...). Dziś krok po kroku trzeba takie miejsca odnajdywać” – stwierdził Szwagrzyk.

Od 2012 r., czyli od czasu, gdy Instytut na szeroką skalę rozpoczął poszukiwania tajnych miejsc pochówków ofiar zbrodni (wcześniej tego rodzaju prace też były prowadzone, lecz w mniejszym zakresie) specjaliści IPN – jak podawali w październiku 2019 r. przedstawiciele Biura Poszukiwań i Identyfikacji – odnaleźli szczątki ponad 1000 osób (do ok. 1500), z których zidentyfikowano – jak wówczas oszacowano – ok. 8-10 proc.

Część historyków przyjmuje, że w latach 1944-1963 przez antykomunistyczną konspirację przewinęło się do 300 tys. osób. Podawane są też niższe szacunki, które wskazują, że w krótszym okresie lat 1944-1956 przez wszystkie organizacje podziemia antykomunistycznego (grupy o charakterze zbrojnym, ale i organizacje cywilne o charakterze antykomunistycznym) przewinęło się ok. 120 tys. osób, a w samych oddziałach bojowych walczyło ok. 20-25 tys. osób.

Historycy szacują, że w latach 1944-1956 wskutek terroru komunistycznego w Polsce śmierć poniosło ok. 50 tys. osób, które zginęły na mocy wyroków sądowych, zostały zamordowane lub zmarły w siedzibach UB i Informacji Wojskowej, więzieniach i obozach, a także zginęły w walce lub w trakcie działań pacyfikacyjnych.

Na podstawie: ipn.gov.pl, PAP, IAR