„Litwa dla Litwinów” skandowano już i w Sejmie


Sejm RL, fot. wilnoteka.lt
"Kurier Wileński", 02.05.2011
Gdy 11 marca maszerujący ulicami Wilna nacjonaliści i neofaszyści skandowali „Litwa dla Litwinów” i zapowiadali „Dziś ulica, jutro Sejm”, chyba nikt nie spodziewał się, że już niebawem nacjonalistyczne hasła będą skandowane w samym Sejmie. Co więcej, skandowane oficjalnie i pod aplauz litewskich parlamentarzystów, a na dodatek w Sali Konstytucyjnej parlamentu, która mieści się obok biura przewodniczącej Sejmu Ireny Degutienė.
Jak donoszą litewskie media, w sobotę, 30 kwietnia, odbyła się tu konferencja partyjna Frakcji Narodowców partii rządzącej Związku Ojczyzny-Litewscy Chrześcijańscy Demokraci (ZO-LChD), na którą byli zaproszeni organizatorzy i uczestnicy nacjonalistycznych pochodów w Wilnie i Kownie, podczas których skandowane były hasła: „Litwa dla Litwinów”, ale też „Juden raus”, czy „Litwa bez Rosjan i Polaków”.

Tymczasem skandalem jest sam fakt, że partia polityczna traktuje Sejm niczym swoje biuro i organizuje w nim partyjną imprezę. W kancelarii Sejmu nie potrafiono powiedzieć nam, na jakiej podstawie i kto wynajął Salę Konstytucyjną na potrzeby partyjnej schadzki narodowców.

Kanclerz Sejmu, Jonas Milerius, który prawdopodobnie wydał pozwolenie na przeprowadzenie partyjnej imprezy w Sejmie, jest od tygodnia na urlopie. Tymczasem jego zastępca, wicekanclerz Gediminas Aleksonis, w rozmowie z „Kurierem” przyznał, że o konferencji narodowców zorganizowanej w Sejmie dowiedział się z prasy.

  - Przypuszczam, że salę mógł wynająć któryś z posłów uczestniczących w konferencji, bo prawo reglamentuje, że na potrzeby działalności parlamentarnej posłowie mogą korzystać z pomieszczeń sejmowych - powiedział nam Gediminas Aleksonis. Zaznaczył jednak, że sala nie mogła być udostępniona na potrzeby partyjnej imprezy.

  - Niestety, nie widziałem uzasadnienia prośby o udostępnienie sali, dlatego nie mogę jednoznacznie powiedzieć, czy pomieszczenie było udostępnione zgodnie z reglamentacją - dodał wicekanclerz.

Bez względu na uzasadnienie wynajmu Sali Konstytucyjnej, nie zmienia to faktu, że zorganizowana w niej impreza miała wyłącznie charakter partyjny. Narodowcy podczas konferencji dyskutowali nad dalszą perspektywą ich działalności w ramach ZO-LChD po tym, jak z szeregów tej partii konserwatywnej została usunięta wierchuszka frakcji narodowców. Jak już pisaliśmy wcześniej, prezes narodowców, poseł Gintaras Songaila został wyrzucony z szeregów konserwatystów za aktywne przeciwdziałanie decyzji partii w sprawie zawarcia koalicji w Wilnie z Akcją Wyborczą Polaków na Litwie. Songaila był też autorem wielu innych antypolskich inicjatyw, w tym w zakresie polskiej oświaty na Litwie. Wcześniej sąd partyjny zawiesił członkostwo w partii konserwatywnej wiceprezesów frakcji narodowców — Arvydasa Radžiūnasa oraz posła Kazimierasa Uokę, któremu zarzucono współorganizowanie oraz udział w neonazistowskich pochodach 11 marca. Wobec zawieszenia członkostwa w partii Songaila, Radžiūnas i Uoka stracili też stanowiska kierownicze frakcji narodowców, toteż w sobotniej konferencji w Sejmie uczestniczyli na zasadzie gości. Ten fakt dodatkowo potwierdza, że impreza w Sali Konstytucyjnej parlamentu miała wybitnie partyjny charakter i nie mogła być afirmowana działalnością parlamentarną posłów — gości konferencji. Wśród gości konferencji narodowców byli też organizatorzy nacjonalistycznych przemarszów Julijus Panka, Ričardas Čekutis oraz znany anihilator polskości na Litwie, prezes stowarzyszenia „Vilnija”, Kazimieras Garšva.

Goście konferencji stawili się w obronie polityków wyrzuconych z partii konserwatywnej, którzy „nie opuszczając rąk pracują w Sejmie na rzecz, żeby Litwa była naprawdę litewską”.

„Młodzi ludzie maszerujący 11 marca z trójkolorową są nazywani neonazistami, a posłowie walczący o honor i prawa narodu są wyzywani od »talibów«. Tymczasem mowa nielojalnych wobec państwa litewskiego i otwarcie wrogich narodowi litewskiemu politykierów innej narodowości staje się coraz bardziej bezczelna i obraźliwa” - media cytują słowa powitalne do narodowców Juliusa Panki, który swoje przemówienie zakończył hasłem z marcowych marszów nacjonalistów „Litwa dla Litwinów, Litwini dla Litwy”.

Komentarze

#2 Super: to sie nazywa kochac

Super: to sie nazywa kochac swoj kraj! Lithuania is the best.

#3 Polacy kozłem ofiarnym

Polacy kozłem ofiarnym kryzysu Litwy
Czy musi dojść do tragedii, by dostrzeżono do czego prowadzą antypolskie działania władz Litwy? Nieporadni rządzący uderzają po raz kolejny w Polaków, tym razem dla wygrania popularności i odwrócenia uwagi od kryzysu.
W dzisiejszej Europie jest nie do pojęcia, że skuteczną kampanię wyborczą można prowadzić na szerzeniu nienawiści do jakiejś społeczności i nie chodzi tu bynajmniej o niechęć znaną Polakom z pojedynków PiS – PO. Ta ostatnia, choć nabrzmiała jest „łagodna”, w porównaniu z nagonką litewskich mediów czy władz na wileńskich Polaków. Wchodzi tu w grę odmiana początkowej fazy nienawiści w stylu rewolucji bolszewickiej lub dochodzenia Hitlera do władzy, gdzie kozłem ofiarnym byli niemieccy Żydzi. Tymczasem, paradoksalnie to polskie dzieci zostały porównane przez litewskich polityków do Hitlerjungend. Natomiast wypowiedzi niektórych z nich, odcinające się od takich stwierdzeń, zresztą w dość zawoalowanej formie, są tylko fasadą mającą dać powierzchowne poczucie, że Litwa pozostaje państwem o charakterze ogólnie pojmowanych, rozwijających się, młodych demokracji europejskich. Nic bardziej złudnego.
Wspominane powierzchowne poczucie, że politycy Republiki Litewskiej mają różne opinie na temat wileńskich Polaków, a nawet pozornie odcinają się od medialnie kompromitujących stwierdzeń, pozwalają ludziom z zewnątrz, w tym pewnym politykom z Polski, uspokoić własne sumienie, że nic w kierunku zażegnania niebezpiecznej sytuacji sami nie robią. Działania takie wymagałyby bowiem minimum politycznej odwagi, gdy tymczasem można cieszyć się prestiżem piastowanej funkcji i zająć się własnymi sprawami, również wyborczymi. Na szczęście omawiana tendencja nie charakteryzuje wszystkich, co widać po interpelacji posła Michała Jarosa. Choć dyskryminacja Wilniuków trwa lat dwadzieścia, to tak naturalne przecież upomnienie się, po latach cierpliwości o swoje prawa Polaków dało pretekst do jeszcze bardziej antypolskiej kampanii. Reakcja ze strony, która powinna się wytłumaczyć, czy w sposób kulturalny obronić – zupełnie odwrotna od oczekiwanej – jest dowodem, że Republikę Litewską winno się zaliczyć do grona państw innych, niż te któreśmy przyjęli rozumieć jako cywilizowane.

Pozostaje mieć nadzieję, że Litwa, na skutek szowinistycznej polityki wewnętrznej nie rozpadnie się w stylu byłej Jugosławii. Wszak litewskie władze patrzą niechętnym okiem na AWPL, której hasłem właśnie pozostaje stwierdzenie, że wieloetniczność była zawsze bogactwem Litwy. Sami zaś mają opinię, że to nie bogactwo, a utrapienie. Na tym opierają swoją politykę, nie pomni, że mają dużo bardziej komfortową sytuację, niż byłe państwa kolonialne. Sami zaogniają sytuację ludności kulturowo nieporównywalnie bliższej, z którą łączy ich więź historyczna, a nawet w pewnym sensie rodzinna. To chyba największa polityczna krótkowzroczność w tym rejonie. Ba powiemy więcej – głupota, której powody tylko częściowo są oficjalnie znane.

Wrogość przeplatana niechęcią

Litewskie społeczeństwo, zmęczone trudną sytuacją w kraju i z dnia na dzień intensywniej bombardowane kłamstwami na temat Polaków staje się coraz bardziej wrogie wszystkiemu, co polskie. O tym, że na Litwie następuje gwałtowny wzrost nastrojów nacjonalistycznych można było przekonać się, obserwując chociażby sondaże. Podstawowy problem mniejszości polskiej polega na tym, że nie jest ona w stanie skutecznie przeciwstawić się trwającej nagonce. Bezsilne dotychczas pozostaje w tej sprawie nawet polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Litewscy nacjonaliści doskonale wiedzą, co robią, usiłując zbić kapitał polityczny na antypolskiej propagandzie. Ta ostatnia jest bowiem bardzo nośna w sytuacji wysokiej stopy bezrobocia i kryzysu ekonomicznego. Ponadto pozwala skutecznie odwrócić uwagę litewskiej opinii publicznej od rzeczywistych problemów, na które obecny rząd w Wilnie nie potrafi znaleźć remedium.

Medialne narzędzie nagonki

Antypolska nagonka medialna nabrała impetu już w trakcie kampanii przed ostatnimi wyborami samorządowymi. Po sukcesie Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, w szczególności w rejonie wileńskim, i skutecznym przeforsowaniu w Sejmasie oraz wprowadzeniu w życie ustawy faktycznie likwidującej polskie szkolnictwo, wrogość do wszystkiego, co polskie eskalowała. Już nie tylko politycy czy organizacje takie jak chociażby „Vilnija” uderzają w tony antypolskie, lecz także te ostatnie dają się słyszeć z ust samego zmanipulowanego społeczeństwa litewskiego, dotychczas również niechętnego Polakom, lecz nie do tego stopnia. Nagle okazuje się, iż ci sami Litwini, którzy sami mają problem z coraz liczniejszymi neonazistowskimi bojówkami, oskarżają polskich pedagogów o kształcenie „Hitlerjugend”. Coraz bardziej polska mniejszość jest postrzegana przez litewskich sąsiadów jako „piąta kolumna”, której za wszelką cenę należy się pozbyć. Dają to im zresztą boleśnie odczuć – aż 40 proc. uczniów szkół średnich uważa, że są ofiarami dyskryminacji z powodu przynależności do mniejszości narodowej. Nie przeprowadzono jednakże badań, które pomogłyby ujawnić szczegółowe przyczyny tej dyskryminacji i wyszczególnić jej kategorie. Warto w tym miejscu przypomnieć, iż poziom świadomości własnej tożsamości jest u polskich uczniów o wiele niższy niż był dziesięć lat temu. Nic zatem dziwnego, że nie są oni w stanie w sposób skuteczny walczyć z kompleksami Litwinów względem nich. W tym świetle wyniki badań społecznych rysują się wyjątkowo źle.

Drożejąca żywność, wzrost cen paliw oraz ogólnych kosztów egzystencji sprawiają, że Litwini czują się zagrożeni. Wprawdzie wynagrodzenia pozostają na stałym poziomie, jednakże każde miejsce pracy jest na wagę złota. Szczególnie trudna sytuacja panuje pod tym względem na Wileńszczyźnie, gdzie w sposób bardzo jaskrawy daje się zaobserwować dwie tendencje. Pierwsza to ukrywanie polskiej tożsamości, prowadzące bezpośrednio do wynarodowienia – Polacy, obawiając się o miejsca pracy, przymusowo się lituanizują. Jako Polak trudniej też jest starać się o pracę. Jeśli natomiast Polacy zdobędą jakieś posady, wychodzi tendencja druga – prowadząca wprost do nienawiści frustracja litewskich bezrobotnych, obserwujących pracujących Polaków. Nienawiści nie łagodzi fakt, iż bezrobocie dotyka zarówno Polaków, jak i Litwinów. W tej sytuacji już nie sączony, ale wlewany w dusze i umysły jad dominuje nad zdrowym rozsądkiem. Wydaje się jedynie kwestią czasu, że dojdzie do aktów przemocy względem ludności polskiej. Tym bardziej, iż ta ostatnia wcale nie zamierza ustępować i wszelkimi dostępnymi środkami i metodami dochodzi swoich praw. Tymczasem prawie połowa Litwinów jest zdania, że należy Polakom zademonstrować, do kogo należy Wileńszczyzna poprzez wprowadzenie zakazu używania mowy ojczystej mniejszości narodowych oraz likwidację ich placówek oświatowych. Chociaż litewskie władze deklarują, że w ciągu najbliższych dwóch lat nie zostanie zamknięta żadna polska szkoła, niemniej jednak usilnie i z dobrym skutkiem poszukują akceptacji społecznej dla podejmowania tego typu działań, m.in. właśnie poprzez publikację wspomnianych sondaży.

„Nie” dla wynarodowienia

- My tu żyjemy od zawsze. To wy w tym regionie musicie się integrować, gdyż wy tu przyjechaliście. To jest nasza ziemia. Pójdźcie na stary wileński cmentarz – same polskie nazwiska. – mówił przewodniczący AWPL Waldemar Tomaszewski w rozmowie z litewskim tygodnikiem „Respublica”, nawiązując do pojawiających się coraz częściej apeli o „integrację” ludności polskiej z litewską. – Z czym musimy się integrować? – pytał. Słowami tymi rozsierdził nie tylko rządzących konserwatystów, lecz również coraz bardziej nacjonalistycznie i roszczeniowo nastawione społeczeństwo. To ostatnie zdaje sobie sprawę z polskości rejonu wileńskiego oraz kilku innych pierwotnie zamieszkiwanych przez ludność polską, niemniej jednak coraz częściej utrzymuje, iż polskość tych ziem nie ma nic wspólnego z litewskością, podczas gdy jest dokładnie odwrotnie. Władze w sposób mistrzowski wykorzystują ten kompleks, szczując jednych przeciwko drugim. Co ciekawe, to właśnie Polaków i polskie media na Litwie oskarża się o rozniecanie narodowościowych waśni.

Anna Wiejak
Aleksander Szycht

http://www.polskiekresy.pl/index.html?act=nowoscifulldb&id=184

Sposób wyświetlania komentarzy

Wybierz preferowany sposób wyświetlania odpowiedzi i kliknij "Zachowaj ustawienia", by wprowadzić zmiany.